Decoupage - to moje hobby. Inne techniki? - też je lubię :)

czwartek, 29 maja 2014

Trzy siostry czyli jak u Czechowa

Dzisiaj pierwsza część tercetu.
Zadanie: trzy tace dla trzech sióstr.
Uwagi: tace mają być bez spękań, przesadnego postarzania i kropeczkowania.
Motywy: słoneczniki, coś we fiolecie, no i oczywiście maki.
Kolory: dowolne, ale jedna jasna.
Prosto, przejrzyście, rzeczowo, nic tylko siąść i ... płakać...
Bo to co na pierwszy rzut oka wydaje się proste czasem sprawia najwięcej kłopotu.
No, ale w końcu wybrnęłam.
Pierwsza odsłona to tacka w słoneczniki, której zafundowałam stado bąbelków. :D
Że niby dużo ich jest? Dużo to ja wytarłam! :)))
Do słoneczników z listem dorobiłam pismo na boczkach wg przepisu Dominiki.
Pocieniowałam delikatnie to co trzeba i nawet udało mi się przemycić kilka kropeczek.
Tak dla zasady. Żeby stanęło na moim . ;)



czwartek, 22 maja 2014

Anioł...

...powstał dla mojej najmilejszej kuleżanki Dyzi już jakiś czas temu.
Lubię robić odlewy. Zarówno płaskie jak i te pełne.
Tak więc z prochu powstał i pewnie kiedyś w proch się obróci.
Nie zrobiłam mu u mnie fot, bo wydawał mi się zbyt słabo przykurzony.
Czekałam na dokończenie pracy przez Dyzię i nawet posłałam niezbędny do tego składnik, ale tak się nie stało.
Anioł został jaki był w pierwotnej wersji o czym świadczą przesłane mi foty (dziękuję!).
Przedstawiam inną niż pisankowa wersję imitacji patynowanego brązu.


sobota, 10 maja 2014

Historia pewnej ramy...

Dostałam czarną ramę, którą miałam "odczernić" i "postarozłocić" za niewielki nakład finansowy.
Phi! Prościzna.
Chemia odczerni, a do złoceń przeróżnych preparatów jest od groma i jeszcze trochę - pomyślałam.
A potem zobaczyłam ową ramę wraz z milionem rowków.
I mina mi zrzedła...
Nie poddałam się i przystąpiłam do działań oczyszczających.
Po pierwszych 3 cm (słownie: trzech centymetrach) odpuściłam.
Dotarło do mnie, że życia mi na tę robotę nie starczy.
Nie jestem do końca pewna, ale myślę, że ktoś tę ramę opalił, a potem czymś swe dzieło zabezpieczył.
Zapach przy szlifowaniu podpowiadał mi właśnie takie rozwiązanie autora.
Nie zostało mi nic innego jak tylko koszmar zmienić w atut.
Tak więc ile miałam pary w wypadających z zawiasów kończynach górnych to odczerniłam.
Ale bez uporu maniaka.
No i potem zostało mi już tylko użycie wszelkiego posiadanego złota i zmianę wdowy w dostojną damę.
Szału nie ma, ale jest lepiej.
Dużo lepiej. :)




czwartek, 1 maja 2014

Konewka w wersji blue

Tematem zeszłorocznego zlotu była konewka.
Tam też zrobiłam dla siebie "sponiewieraną" wersję, którą pokazałam na wstępie tego bloga.
A potem zachwyciła mnie konewka Dyzi i jej wersja rdzewienia.
Tak więc jak tylko dostałam tę serwetkę postanowiłam popełnić plagiat.
Jawnie! :)
Plagiat posłużył jako prezentacja do pewnego posta, który traktował o szacunku do autorów prac.
Oczywiście moja wersja ma się do oryginału jak przemarsz wojsk do tańca baleriny, ale myślę, że prócz "czapki", która ma zbyt intensywny, garnkowy kolor przynajmniej charakter i zamysł udało mi się oddać.
I tak wygląda moja wersja zardzewiałej konewki w wersji blue.