Decoupage - to moje hobby. Inne techniki? - też je lubię :)

piątek, 25 lipca 2014

Ślubna taca

Jak myślicie o upominku ślubnym to co Wam przychodzi do głowy?
Mój praktyczny umysł podpowiedział koleżance, że pudło na chusteczki to będzie strzał w dziesiątkę.
No bo przecież i w łazience chusteczki nie muszą straszyć pstrokatym, tekturowym kartonikiem, a jak się dziecię pojawi to i maluch niech się wychowuje w ładnych okolicznościach.
I już to pudło widziałam w neutralnych kolorach, żeby wszędzie się ładnie komponowało, z jakimś nienachalnym wzorem, może odlewem subtelnym, no widziałam je i już.
Kiedy to "już" miało wejść w życie powiedziałam słowo "taca".
No i stało się. Koleżance pomysł się spodobał i zamówiła dla młodych tacę...
Argumentów przeciw nie miałam, bo taca też praktyczna, tylko że ja tac tak jakoś nie lubię.
Czasu było jak zwykle stanowczo za mało, ale taca powstała i już się ubiera w celofan jak mniemam.
Dostała zgodnie z życzeniem złoto - różane odzienie, które przykryłam matowym lakierem niczym welonem z mgiełki.
Motyw trochę podkolorowałam, a właściwie ujarzmiłam włoskie spojrzenie projektantów na pewne elementy, a złoto zgasiłam bejcą, patyną i bitumem.
Mam nadzieję, że taca będzie świadkiem pięknych i szczęśliwych dni u swoich nowych właścicieli czego szczerze życzę!



piątek, 4 lipca 2014

Sposób na motyla...

to tytuł konkursu, w którym wzięłam udział.
Spodziewałam się prac, które głównie będą wykonane na drewnie, więc wszelkich szkatułek, kuferków czy deseczek.
Pomyślałam, że warto pokusić się o zrobienie czegoś odmiennego i wzrok padł na blejtram.
Wybór serwetek był prosty, bo temat konkursu sam go właściwie narzucał.
No i zaczęły się małe progi.
Serwetek było więcej niż miejsca na płótnie, więc doszło drugie.
Ale skoro się zdecydował człowiek na dyptyk to trzeba było jakoś ten temat pociągnąć z jednego obrazka na drugi.
Kolorystycznie problemów nie było, bo jeszcze na szczęście widzę.
Ale serwetka serwetce nierówna, a ryżowa w tym zespole gra zupełnie inną melodię.
Progi zamieniły się w stopnie.
Zaczęłam sobie robić projekt "na sucho" docinając wszystko cierpliwie i równo, żeby jakościowo było na cacy.
Jakoś mi ta precyzja tak umysł zajęła, że skleroza w tym czasie tańczyła już twista.
Kompletnie zapomniałam, że papier ma tendencje przyrostowe pod wpływem kleju...
Stopnie zamieniły się w schody.
Ale jak się powiedziało "A", to trzeba dojść do "Z".
Jak ja te ramki zrobiłam z kilku różnych, cieniutkich paseczków serwetki to nie wiem do dziś. :)))
Całość "przypaliłam" w kilku miejscach niczym starą fotę i wszystko pokryłam masą pękającą.
I tak wygląda mój patchworkowy dyptyk.