Nie miałam w zasadzie zamiaru próbować zmierzyć się z tematem koronek na bombkach.
Ciągle mam przed oczami piękne szeregi oczek jakie wyczarowuje Sylwia Serwin na swoich pracach.
Ale zostałam sprowokowana.
Nieświadomie, ale prowokacja się udała. :D
To celem wstępu, że się odważyłam i że postanowiłam jednak podjąć rzuconą rękawicę.
A to, że pokazuję co wyszło to tylko dowód na to, że mam dystans do siebie i do tego co robię. :)))
Na początku pokażę komplet jaki zrobiłam dla koleżanki forumowej Apawlaczki w ramach wymianki.
Bombka powstała wcześniej, ale motyw dostała dopiero wtedy, kiedy wiedziałam w czyje ręce trafi.
Tak więc pokoronkowałam sobie medalion, a kiedy podarowano mi te piękne serwetki (dzięki Aga!) to już nie mogłam się oprzeć, by dostojny biskup nie dostał się w dam środek koronkowego otoku.
Skoro biskup stary to i koronka nie mogła się skrzyć.
I tak naprawdę koronki właśnie kojarzą mi się z minionymi czasami, więc stad pomysł na użycie patyny by dodać im kilka, a może nawet kilkadziesiąt lat.
Przy pudełku byłam trochę rozdarta, bo chciałam je wykończyć trochę inaczej, a właściwie całkiem inaczej i z przymrużeniem oka.
Dosłownie, bo trzeba by oczy mrużyć w trakcie oglądania... ;)
Na szczęście udało mi się nie skrzywdzić ani pudełka, ani też Anny P.
Wykorzystałam fakt, że byłam w posiadaniu foremek, więc odlałam konika, który zwieńczył pracę.
Motyw śnieżynek połączył obie części kompletu, a aksamitny super matowy lakier spowodował, że całość wygląda ciekawie, jakby zza mgiełki i jest miła w dotyku.