Decoupage - to moje hobby. Inne techniki? - też je lubię :)

środa, 31 grudnia 2014

wtorek, 23 grudnia 2014

Wśród nocnej ciszy...

Życzę Wam wszystkim tej magicznej bliskości, która w święta jakby ogromnieje.
Niech przy wigilijnym stole otaczają Was uśmiechnięte twarze.
Postarajcie się odpocząć zapominając o wszelkich troskach.
I cieszcie się z każdej wspólnie spędzonej chwili...

niedziela, 21 grudnia 2014

Bombki w srebrnych obręczach

Dla kogoś kto nie przepada za złotem zrobiłam bombki w wersji metaliczno - srebrnej.
Bardzo trudno znaleźć naprawdę srebrną farbę czy konturówkę.
Wszystkie są albo zbyt matowe albo po prostu szare.
I aby uzyskać zamierzony efekt trzeba sobie radzić innymi sposobami.
Najlepiej wykorzystać to co jest naprawdę srebrne i wcale nie musi to mieć nic wspólnego z decou. :D
A srebra szukam już teraz tylko pod nazwą "chrom", bo on okazuje się najbardziej srebrny.
No i polecam też wosk.
Srebrny wosk. :D



środa, 17 grudnia 2014

W barokowym klimacie

                                           Dziś pulchne amorki w duecie.
                                           I w słodkim i złoconym wydaniu.
                                           A reliefy sprawiają mi bardzo dużo frajdy.
                                           NAPRAWDĘ!
                                           Tak więc jeszcze będą... :D :D :D


sobota, 13 grudnia 2014

Bombki w koronkach i prezent mikołajkowy dla Anny P.

Nie miałam w zasadzie zamiaru próbować zmierzyć się z tematem koronek na bombkach.
Ciągle mam przed oczami piękne szeregi oczek jakie wyczarowuje Sylwia Serwin na swoich pracach.
Ale zostałam sprowokowana.
Nieświadomie, ale prowokacja się udała. :D
To celem wstępu, że się odważyłam i że postanowiłam jednak podjąć rzuconą rękawicę.
A to, że pokazuję co wyszło to tylko dowód na to, że mam dystans do siebie i do tego co robię. :)))
Na początku pokażę komplet jaki zrobiłam dla koleżanki forumowej Apawlaczki w ramach wymianki.
Bombka powstała wcześniej, ale motyw dostała dopiero wtedy, kiedy wiedziałam  w czyje ręce trafi.
Tak więc pokoronkowałam sobie medalion, a kiedy podarowano mi te piękne serwetki (dzięki Aga!) to już nie mogłam się oprzeć, by dostojny biskup nie dostał się w dam środek koronkowego otoku.
Skoro biskup stary to i koronka nie mogła się skrzyć.
I tak naprawdę koronki właśnie kojarzą mi się z minionymi czasami, więc stad pomysł na użycie patyny by dodać im kilka, a może nawet kilkadziesiąt lat.
Przy pudełku byłam trochę rozdarta, bo chciałam je wykończyć trochę inaczej, a właściwie całkiem inaczej i z przymrużeniem oka.
Dosłownie, bo trzeba by oczy mrużyć w trakcie oglądania... ;)
Na szczęście udało mi się nie skrzywdzić ani pudełka, ani też Anny P.
Wykorzystałam fakt, że byłam w posiadaniu foremek, więc odlałam konika, który zwieńczył pracę.
Motyw śnieżynek połączył obie części kompletu, a aksamitny super matowy lakier spowodował, że całość wygląda ciekawie, jakby zza mgiełki i jest miła w dotyku.



środa, 10 grudnia 2014

Medalion - róże i efekt metalu

Takich kobiecych bombek powstało kilka.
Pasta strukturalna imitująca efekt metalu może wyglądać bardzo różnie.
Zależy to przede wszystkim od narzędzia jakiego użyjemy do nakładania owej mikstury.
W tym akurat przypadku efekt jest dość drapieżny, kolczasty niczym jeż czy kasztan (pewna wiedźma bardzo łaskawie napisała, że sieć widzi, ale to wiedźma jest, więc widzi co chce widzieć :D).
Tak więc dla równowagi i przekory środek zdobią róże, a nie obiecana na zlocie czaszka... :D
Cieniowania zrobiłam farbą kredową Annie Sloan.
Po dodaniu opóźniacza sprawdza się w tej roli wyśmienicie.



piątek, 5 grudnia 2014

Bombki w wiktoriańskim stylu

Nie wiem jak długo trwałaby cisza na blogu gdyby nie Magda, która dobitnie zapytała o bombki.
Pomyślałam, że to rzeczywiście dziwne.
Zdobię je od kilku tygodni, a na blogu pusto.
Tak więc tegoroczną serię ozdób rozpocznę pokazując bombki z wiktoriańskimi aniołami.
Lubię zdobić przedmioty w tym stylu i takich ozdób zrobiłam ostatnio najwięcej.
Bombki są duże, a kształt niełatwo okiełznać.
Chyba moja przewrotna natura bardzo je lubi, bo do łatwych przedmiotów nie należą.
Na reliefy poświęciłam dużo czasu, bo są wyjątkowo gęste i dość zawiłe.
Najbardziej mi odpowiadają właśnie takie roślinne motywy.
Okienka wylakierowałam na absolutny błysk, ale reszta to już absolutny mat.
I chyba ten zabieg powoduje, że darzę je wyjątkową sympatią.
Jedna z tych bombek pojechała do Gdyni.
Ciekawa jestem jak została przyjęta.
A może się dowiem? ;)





niedziela, 28 września 2014

Przecierany komplet w szarościach

Kolejne skrzynie wyglądają dużo lżej niż dębowe nie tylko dzięki jaśniejszej barwie, ale i skrzydlaty szablon i koronka nie przytłaczają całości, a wręcz dodają lekkości tym dość topornym kształtom.
W ruch poszedł znowu szablon, który sprawdza się na wielu przedmiotach.
Tutaj na dolnej części skrzyni użyłam tylko jego fragmentu zakrywając resztę wzoru taśmą malarską.
Z kolei na krótszym boczku chustecznika zrobiłam wzór farbą.
Podoba mi się połączenie faktury z przetartym wzorem na jednym przedmiocie.
Ilość zdjęć niech jest ćwiczeniem przed następnym postem, który będzie relacją z Pragi.
Zastanawiam się nawet nad podzieleniem jej na części... :)))


 



środa, 10 września 2014

Aniołki - shabby chic i patynowany brąz

                       Można powiedzieć, że prześladują mnie aniołki? Jak najbardziej!
                       Lepsze one niż akysze... ;)
                       Umieszczam je nadal na różnych przedmiotach i teraz przyszedł czas na obrazki.
                       Pierwszy komplet w stylu shabby chic w tym najprostszym wydaniu.
                       Niby nic, a cieszy nowych właścicieli.


piątek, 5 września 2014

Wątpliwa elegancja

Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z tym rodzajem papieru, a właściwie bibułki to nie za bardzo wiedziałam jak się za nią zabrać.
Jest cieniutka niczym serwetka, ale dużo bardziej mocna.
I teraz już wiem, że łatwiej się przykleja kiedy potraktujemy ją jak papier, a nie jak serwetkę.
Trochę ryzykownie postanowiłam połączyć grochy z paskami, ale wiedziałam, że całość będzie pobrudzona, więc mogłam sobie pokombinować z wzorami na wesoło.
Żeby jednak pudełko nabrało trochę kobiecości postanowiłam dodać koronkę.
Nie miałam pod ręką bawełnianej w czarnym kolorze, więc biała zanurkowała w bejcy, potem w lakierze i na końcu została kilka razy maźnięta prawie suchym pędzlem z odrobiną bieli.
Środek nieporządnie pobieliłam i dodałam nie do końca okrąglutkie guziki.
Pierwsza myśl podpowiedziała wykończenie środka dla kontrastu białą koronką.
Ale za porządnie by było.
Za czysto.
Za bardzo cacy.
Stąd niesforne guziki.
(to wytłumaczenie dla tej co mi na guziki nosem kręci :D).
Poza tym jak się ma takie fajne guziki to trudno się opanować, żeby sobie ich nie użyć.
Całość jest wylakierowana na super matowo i bardzo miła w dotyku.
A grochy będą znowu.
Ale w innej, dużo jaśniejszej odsłonie. :)



sobota, 30 sierpnia 2014

Zaginione perły księżnej Daisy

Księżna Maria Hochberg von Pless zwana Daisy była uznana za najpiękniejszą księżniczkę Europy.
Uważaną ją też za jedną z najbardziej fascynujących kobiet na świecie.
Daisy była piękna, czarująca i urzekająca.
I co najważniejsze: miała fiołkowe oczy!
Jej alabastrowa twarz i talia osy przyciągały wzrok wielu możnych ówczesnego świata.
Często występowała i śpiewała na prywatnych przyjęciach i dobroczynnych spektaklach.
Mąż Daisy, Jan Henryk von Hochberg baron na Książu i książę Pszczyński zabrał swoją młodszą o 11 lat żonę w egzotyczną podróż poślubną, która trwała kilka miesięcy.
Obiecał podarować jej kilkumetrowy sznur pereł.
Z pokładu jachtu Daisy obserwowała poławiaczy pereł, którzy nurkowali w Zatoce Adeńskiej szukając muszli perłopławów.
Jeden z nich zmarł z nadmiernego wysiłku przeklinając tę, którą zdobić miały perły zdobywane z tak wielkim trudem.
Księżna przy każdym dramatycznym wydarzeniu, które jej towarzyszyło wspominała ową historię.
A los jej nie oszczędzał, bo przecież zmarła jej pierworodna córka, potem oskarżano ją o szpiegostwo na rzecz Anglii, a w wyniku okrutnych przesłuchań hitlerowskich zmarł jej najmłodszy syn Bolko w wieku 26 lat.
Zaś ona sama prawdopodobnie chorowała na stwardnienie rozsiane.
Zmarła w wieku 70 lat i pochowana została wraz ze swym przeszło 6-cio metrowym sznurem pereł.
Dzisiaj nie wiemy gdzie jest grób Daisy.
Jak i również jej słynne perły...





czwartek, 21 sierpnia 2014

Dębowe skrzynie na przeszłość...

Trzymają mnie bejce do nadal i można powiedzieć nawet, że jestem w ciągu.
Tym razem występują w połączeniu z woskami co daje bardzo przyjemny efekt w dotyku.
Skrzynki nabyłam w markecie budowlanym i jakość była wprost proporcjonalna do ceny.
Cena była niewielka, więc wszystko jasne. ;)
Ale mając papier ścierny nic straszne nie jest, więc dałam radę naprawić czego stolarz nie wykończył.
Jednego już nie dałam rady się pozbyć czyli nadmiaru kleju.
Może mi ktoś powiedzieć dlaczego on jest nakładany klopsami?
Tak więc skrzynie w tym jedna z deklem imitują dębowe pochodzenie.
Z dębowymi kolorami poszalałam, potem je miejscami zdzierałam, a potem znowu nakładałam.
Słowem - zabawa była przednia! :D



sobota, 9 sierpnia 2014

Bielony komplet venge

Zbierać można bardzo różne rzeczy.
Ja jestem zbieraczem bejc i nie waham się ich używać. ;)
Lubię je mieszać ze sobą tworząc nowe odcienie lub nakładać razem i patrzeć jak przez siebie przenikają, migrują pokazując nowe oblicze na różnych rodzajach drewna.
Bejce pomimo tej samej nazwy różnią się czasem diametralnie od siebie.
To co w jednej firmie nazywa się "jasny dąb", w drugiej wygląda jak "cappuccino" w tej pierwszej.
Z jedną bejcą nie mam problemu. Z hebanową. :D
Kiedy kupiłam TĘ bejcę venge to wiedziałam od razu, że zrobię z nią kilka rzeczy.
Na pierwszy ogień poszedł wieszak, który pobieliłam i zrobiłam transfer.
Ale moja wizja była inna niż to co zobaczyłam, więc całość poszła precz.
W końcu na wieszaku zamieszkał sztukateryjny aniołek, którego długo "męczyłam", żeby się upodobnił do wyciosanego z kamienia.
Uchwyt owinęłam sznurkiem, który również zanurkował w bejcy i wszedł pod prysznic z białej farby.
Całość zwieńczyłam drewnianym koralikiem.



piątek, 25 lipca 2014

Ślubna taca

Jak myślicie o upominku ślubnym to co Wam przychodzi do głowy?
Mój praktyczny umysł podpowiedział koleżance, że pudło na chusteczki to będzie strzał w dziesiątkę.
No bo przecież i w łazience chusteczki nie muszą straszyć pstrokatym, tekturowym kartonikiem, a jak się dziecię pojawi to i maluch niech się wychowuje w ładnych okolicznościach.
I już to pudło widziałam w neutralnych kolorach, żeby wszędzie się ładnie komponowało, z jakimś nienachalnym wzorem, może odlewem subtelnym, no widziałam je i już.
Kiedy to "już" miało wejść w życie powiedziałam słowo "taca".
No i stało się. Koleżance pomysł się spodobał i zamówiła dla młodych tacę...
Argumentów przeciw nie miałam, bo taca też praktyczna, tylko że ja tac tak jakoś nie lubię.
Czasu było jak zwykle stanowczo za mało, ale taca powstała i już się ubiera w celofan jak mniemam.
Dostała zgodnie z życzeniem złoto - różane odzienie, które przykryłam matowym lakierem niczym welonem z mgiełki.
Motyw trochę podkolorowałam, a właściwie ujarzmiłam włoskie spojrzenie projektantów na pewne elementy, a złoto zgasiłam bejcą, patyną i bitumem.
Mam nadzieję, że taca będzie świadkiem pięknych i szczęśliwych dni u swoich nowych właścicieli czego szczerze życzę!



piątek, 4 lipca 2014

Sposób na motyla...

to tytuł konkursu, w którym wzięłam udział.
Spodziewałam się prac, które głównie będą wykonane na drewnie, więc wszelkich szkatułek, kuferków czy deseczek.
Pomyślałam, że warto pokusić się o zrobienie czegoś odmiennego i wzrok padł na blejtram.
Wybór serwetek był prosty, bo temat konkursu sam go właściwie narzucał.
No i zaczęły się małe progi.
Serwetek było więcej niż miejsca na płótnie, więc doszło drugie.
Ale skoro się zdecydował człowiek na dyptyk to trzeba było jakoś ten temat pociągnąć z jednego obrazka na drugi.
Kolorystycznie problemów nie było, bo jeszcze na szczęście widzę.
Ale serwetka serwetce nierówna, a ryżowa w tym zespole gra zupełnie inną melodię.
Progi zamieniły się w stopnie.
Zaczęłam sobie robić projekt "na sucho" docinając wszystko cierpliwie i równo, żeby jakościowo było na cacy.
Jakoś mi ta precyzja tak umysł zajęła, że skleroza w tym czasie tańczyła już twista.
Kompletnie zapomniałam, że papier ma tendencje przyrostowe pod wpływem kleju...
Stopnie zamieniły się w schody.
Ale jak się powiedziało "A", to trzeba dojść do "Z".
Jak ja te ramki zrobiłam z kilku różnych, cieniutkich paseczków serwetki to nie wiem do dziś. :)))
Całość "przypaliłam" w kilku miejscach niczym starą fotę i wszystko pokryłam masą pękającą.
I tak wygląda mój patchworkowy dyptyk.


niedziela, 15 czerwca 2014

Anioł w bieli

Okres komunijny obfituje w zamówienia na skrzyneczki, puzderka, kuferki.
Ale ten miał być poza motywem cały biały...
Znowu bez przecierek, kraczków, kropeczek i innych brudzących preparatów.
Na wieczko został wybrany motyw, a reszta dowolna. Ale na biało!
Skoro kuferek ma być dla dziewczynki to trzeba było jakoś wybrnąć.
Boki ubrałam w koronkę ze splątanych gałązek z różyczkami, a na rogi odlałam sztukaterię.
Anioł dostał szklany połysk i obramowanie z perełek, a w środek trafiła ramka i koronka.
Za foty zrobione "na kolanie" przepraszam, ale czasu było niewiele.



wtorek, 10 czerwca 2014

Ostatnia część tercetu - makowa

Ostatnią tacę ubrałam w maki.
Motyw lubiany, więc bezpieczny - pomyślałam.
Do koloru liści pasowała mi oliwkowa zieleń i taką dałam jako otocznie.
A skoro maki to i motyle, które kojarzą się z łąką i tu też przysiadły na brzegu tacy.
Do kolejnej czystej pracy dodałam tylko delikatne cieniowania na łączniu denka z bokami i samego motywu.
I na tym na razie skończyłam maraton tackowy.
Moja nadal czeka w surowym stanie... :)


czwartek, 5 czerwca 2014

Krokusy i papier nutowy

Druga taca jest trochę inna od pierwszej, bo skromniejsza i jaśniejsza.
Motyw z bukietem zawiniętym w papier nutowy dawno wpadł mi w oko, ale dopiero teraz nadarzyła się okazja, żeby go użyć.
Resztę nutek postarzyłam i poplamiłam.
Krótsze boczki pomalowałam farbą w kolorze kwiatów z bukietu i przetarłam papierem.
Na dłuższych boczkach powtórzyłam motyw nutowy, który też trochę przybrudziłam.
Motywy lekko pocieniowałam, a całość polakierowałam na mat.
To najjaśniejsza siostra z tercetu.
Wiem, że nuty na tacy są za ciężkie, toporne i proste, ale żadnych ostrych szarpnięć miało nie być.
Tak więc korzystam z wersji Alaksy, że to kawałki zapisków leżą na tacy przy filiżance popołudniowej herbaty. :)





czwartek, 29 maja 2014

Trzy siostry czyli jak u Czechowa

Dzisiaj pierwsza część tercetu.
Zadanie: trzy tace dla trzech sióstr.
Uwagi: tace mają być bez spękań, przesadnego postarzania i kropeczkowania.
Motywy: słoneczniki, coś we fiolecie, no i oczywiście maki.
Kolory: dowolne, ale jedna jasna.
Prosto, przejrzyście, rzeczowo, nic tylko siąść i ... płakać...
Bo to co na pierwszy rzut oka wydaje się proste czasem sprawia najwięcej kłopotu.
No, ale w końcu wybrnęłam.
Pierwsza odsłona to tacka w słoneczniki, której zafundowałam stado bąbelków. :D
Że niby dużo ich jest? Dużo to ja wytarłam! :)))
Do słoneczników z listem dorobiłam pismo na boczkach wg przepisu Dominiki.
Pocieniowałam delikatnie to co trzeba i nawet udało mi się przemycić kilka kropeczek.
Tak dla zasady. Żeby stanęło na moim . ;)



czwartek, 22 maja 2014

Anioł...

...powstał dla mojej najmilejszej kuleżanki Dyzi już jakiś czas temu.
Lubię robić odlewy. Zarówno płaskie jak i te pełne.
Tak więc z prochu powstał i pewnie kiedyś w proch się obróci.
Nie zrobiłam mu u mnie fot, bo wydawał mi się zbyt słabo przykurzony.
Czekałam na dokończenie pracy przez Dyzię i nawet posłałam niezbędny do tego składnik, ale tak się nie stało.
Anioł został jaki był w pierwotnej wersji o czym świadczą przesłane mi foty (dziękuję!).
Przedstawiam inną niż pisankowa wersję imitacji patynowanego brązu.


sobota, 10 maja 2014

Historia pewnej ramy...

Dostałam czarną ramę, którą miałam "odczernić" i "postarozłocić" za niewielki nakład finansowy.
Phi! Prościzna.
Chemia odczerni, a do złoceń przeróżnych preparatów jest od groma i jeszcze trochę - pomyślałam.
A potem zobaczyłam ową ramę wraz z milionem rowków.
I mina mi zrzedła...
Nie poddałam się i przystąpiłam do działań oczyszczających.
Po pierwszych 3 cm (słownie: trzech centymetrach) odpuściłam.
Dotarło do mnie, że życia mi na tę robotę nie starczy.
Nie jestem do końca pewna, ale myślę, że ktoś tę ramę opalił, a potem czymś swe dzieło zabezpieczył.
Zapach przy szlifowaniu podpowiadał mi właśnie takie rozwiązanie autora.
Nie zostało mi nic innego jak tylko koszmar zmienić w atut.
Tak więc ile miałam pary w wypadających z zawiasów kończynach górnych to odczerniłam.
Ale bez uporu maniaka.
No i potem zostało mi już tylko użycie wszelkiego posiadanego złota i zmianę wdowy w dostojną damę.
Szału nie ma, ale jest lepiej.
Dużo lepiej. :)




czwartek, 1 maja 2014

Konewka w wersji blue

Tematem zeszłorocznego zlotu była konewka.
Tam też zrobiłam dla siebie "sponiewieraną" wersję, którą pokazałam na wstępie tego bloga.
A potem zachwyciła mnie konewka Dyzi i jej wersja rdzewienia.
Tak więc jak tylko dostałam tę serwetkę postanowiłam popełnić plagiat.
Jawnie! :)
Plagiat posłużył jako prezentacja do pewnego posta, który traktował o szacunku do autorów prac.
Oczywiście moja wersja ma się do oryginału jak przemarsz wojsk do tańca baleriny, ale myślę, że prócz "czapki", która ma zbyt intensywny, garnkowy kolor przynajmniej charakter i zamysł udało mi się oddać.
I tak wygląda moja wersja zardzewiałej konewki w wersji blue.



piątek, 25 kwietnia 2014

Damy dworu, królowa ogrodu i król... kurnika

Prawdziwa księżna nie chodzi solo.
Księżnej należą się damy dworu.
A kiedy pałac leciwy to i damy dworu patyną poryte.
Niektóre z wiekiem wyblakły i w sepii swe oblicze pokazują. ;)
Do wykonania takich pisanek zostały mi ostatnie, nierówne, chropowate wydmuszki.
Niestety imitacja stopu miedzi z cyną czyli brązu tym razem nie powiodła się w pełni.
Każdy metal w takim wydaniu wymaga gładzi. Nawet ten nie bardzo szlachetny.
Na osłodę mam dla Was różę w "kornikowej" otoczce.
No i króla kurnika ze swą wybranką. :)
I do tej pory tematycznie wybrnęłam.
Na ostatnią pisankę wytłumaczenia nie mam.
Wybaczcie. :D





niedziela, 20 kwietnia 2014

Alleluja!

Wraz z księżną Daisy składam Wam kochani najlepsze życzenia świąteczne.
Bliskości przy świątecznym stole,
samych radości z rzeczy, na które w powszednie dni nie mamy czasu,
spokoju na wszystkich napotkanych twarzach,
zdrowia na każdy kolejny dzień 
i samych dobrych zdarzeń nie tylko w ten świąteczny czas, ale przede wszystkim na kolejne, zwykłe dni.
I niech zawsze świeci słońce! 
Alleluja!


piątek, 18 kwietnia 2014

Dla odmiany na bogato

Kiedy pochodzi się z miasta z pałacem w tle to te pałacowe klimaty chodzą za człowiekiem i opuścić nie chcą.
Nie narzekam, bo dobrze mi z tym i najbardziej po drodze kiedy mogę coś pozłocić czy wysrebrzyć.
I absolutnie nie po to, by potem to matrasić i poniewierać.
Ma się błyszczeć i koniec.
Krąży w rodzinie jeszcze inna teoria, a mianowicie, że w innym życiu byłam sroką.
Mam nadzieję, że to o tę miłość do świecideł chodzi, a nie o skrzeczenie...
Tak więc jak kiedyś zobaczyłam piękne pisanki Desika to postanowiłam zrobić takie dla siebie.
Moim do oryginału tak daleko jak od nas do obcej cywilizacji, ale w końcu Jaś Fasola też próbował naśladować mistrza pędzla i wyszedł z tego cało. :D
Tak więc moja propozycja na postny piątek to błyszczące pisanki niczym marcepanki. :)


   

wtorek, 15 kwietnia 2014

Zajączki na herbatce

Kiedy dostałam te motywy z parą zajączków to od razu pomyślałam o ażurowych pisankach.
Wprawy nie mam żadnej, bo miniszlifierkę trzymałam w tym roku po raz pierwszy na zlociku w Sosnowcu.
Uprawiając radosną twórczość wierciłam otwory zamieniając wydmuszki w solniczki.
Trochę te otworki były za grzeczne, więc je poszerzyłam i zamieniłam w... ślady po kornikach. :)))
Sympatyczna parka pijąca herbatkę została umieszczona na białym tle i wybłyszczona do maksimum moich możliwości.
Postanowiłam nie dodawać ani kraka, ani kropeczek, bo motyw jest tak delikatny, że bałam się go zagłuszyć.
No i urządziłam zającom randkę w bawełnianych koronkach. ;)





sobota, 12 kwietnia 2014

Pisankowanie na kilka sposobów

Co roku obiecuję sobie, że wydmuszki zacznę zdobić i przeobrażać w pisanki jak tylko zamknę ostatnie pudełko z bombkami.
Co roku okazuje się, że czas na to już minął i właśnie zastała mnie wigilia Niedzieli Palmowej...
Niewiele pisanek zrobiłam w tym roku, ale za to poznałam kilka fajnych metod zdobienia.
Nie wszystkie zdążyłam przetestować, ale te, które nie wymagają zbyt dużych nakładów czasu przerobiłam.
Tak więc powstało na przykład kilka pisanek ozdobionych sznurkiem i bawełnianą koronką.
To jest dobry pomysł, by przykryć nierówne styropianowe jajka, których nigdy nie zdobiłam ze względu na te nierówności.
Wykończeniem takiej pisanki może być i papierowy kwiatek, i trochę sizalu czy nawet guzik. ;)
U mnie skończyło się na aniołach, bo kupiłam nowe foremki do odlewów i MUSIAŁAM je wypróbować.



niedziela, 30 marca 2014

Konewka w ptaszory

Wpadają nam czasem w oczy motywy, dla których od razu znamy zastosowanie.
I tak też było z tymi ptaszkami.
Potrzebne mi były dwa motywy i tu pojawił się problem.
Stamperia a i owszem, motyw powtarza, ale jeden jest na serwetce ryżowej, a drugi na ryżowym papierze.
Tak więc jedno cieniusieńkie i pięknie przepuszczające pocieniowane tło, a drugie wymagające domalowania tła wokół motywu...
Trzeba było zakasać rękawy i podnieść rzuconą rękawicę.
Papier podyktował niejako kolor jakiego musiałam użyć, ale ta jadowita zieleń "czapki" na konewce to już moje antydzieło. :D
No wiem, wiem... Mogła być bardziej zgaszona, stonowana, przetarta, pomaziana, itd., itp...
Ale kontrastowo do tła jest pikantnie zielona i tak już zostanie.
Wyszło jak widać poniżej i nie ma co płakać, że można było inaczej.
W końcu wiosnę mamy!!!

czwartek, 20 marca 2014

Piersiaste serca w turkusie

Bywa, że poznajemy nowe techniki, kupujemy preparaty, a nie znajdujemy okazji, przedmiotu czy choćby pretekstu, by to wszystko wykorzystać i przetestować.
Przypadek sprawił, że się zmobilizowałam i zrobiłam komplet dla koleżanki z forum, której nie znam osobiście.
Komplecik był z okazji Walentynek, więc zakochane pary i symbol serca jest zrozumiały.
Papier miał kilka kolorowych elementów, ale by lepiej pasował do turkusowej bejcy skorzystałam z lekcji Dyzi i użyłam kredek akwarelowych.
Szablonowe serca potraktowałam dość obficie srebrnym woskiem, a kocia zakładka ozdobiona została metodą resist stamping..
Największym wyzwaniem było stworzenie małych, pojedynczych serduszek z folii aluminiowej, które wyszły baaardzo piersiasto. :)
Zostawiłam je w formie nienaruszonej, by swym metalowym błyskiem pasowały do kolegów z zewnątrz.
Pokazuję te krzywe serducha z dużym wstydem, ale przecież każdy kiedyś zaczynał i stawiał pierwsze kroki w nowym ogródku. ;)
Poza tym wydaje mi się, że one właśnie w takiej formie pasują do całości.
Komplet podobno przypadł obdarowanej do gustu, więc odetchnęłam...




sobota, 8 marca 2014

Mucha w gwiazdach na Dzień Kobiet

Dzień Kobiet (International Women's Day, pierwotnie International Working Women's Day)

Interesowałam się kiedyś historią powstania Dnia Kobiet i niełatwo jest ustalić genealogię tego święta.
Z całą stanowczością można jednak stwierdzić, że Święto Kobiet ustanowiono dla upamiętnienia walki kobiet o prawo do człowieczeństwa.
8 marca 1908 roku na ulicach Nowego Yorku odbył się marsz 15.000 pracownic zakładów odzieżowych domagających się swoich praw.
Zainspirowane tym marszem pracownice podobnych zakładów podjęły trzymiesięczny strajk zimą na przełomie 1909 i 1910 roku przeciwko wyzyskującym je właścicielom fabryk.
Najbardziej tragiczna jest trzecia historia, która opowiada o kobietach pracujących w nowojorskiej fabryce tekstyliów, której właściciel zamknął większość wyjść z budynku chcąc w ten sposób zapobiec dostania się na teren zakładu osób niepowołanych i kradzieży.
Wybuchł pożar, w którym zginęło 129 kobiet  w wieku od czternastu do czterdziestu ośmiu lat.
I to najprawdopodobniej na ich cześć ustanowiono obchodzony na całym świecie Dzień Kobiet.

Ten medalion dedykuję Wam wszystkim.
Abyście każdego dnia patrząc wieczorem w gwiazdy mogły powiedzieć:
"Tak, to był bardzo dobry dzień...".



środa, 5 marca 2014

Zawekowane liście

Kilka miesięcy temu na forum ogłoszono konkurs pt."Jesień na słoiku". Od razu pomyślałam, że to wymarzony temat, żeby skorzystać z wszelkich rudości, miedzi, pomarańczy, zieleni, a przede wszystkim ze złota. Znalazłam odpowiedni papier klasyczny i ruszyłam na poszukiwanie słoja.
I znalazłam odpowiedniego, leciwego pękatka ze szklaną pokrywką. Służył kiedyś wraz ze swymi licznymi braćmi do przechowywania kiszonych ogórków. Czekał schowany w ciemnym kącie wiele lat, by doczekać się nowego ubrania. Krak medium Stamperii pięknie uwydatnił żyłki liści, a jego lustrzany błysk pasuje tutaj idealnie.
Zwieńczenie pokrywy to wynik inspiracji Dyziową puszką.
I tak wygląda moja wizja jesieni na słoju.

niedziela, 2 marca 2014

Posolone pudełko

To szare pudełko długo czekało na wykończenie, ale w końcu je przetarłam i... posoliłam (proszę nie mylić z "magiczną" metodą cukrową ;)).
Bardzo lubię serwetki kolażowe, bo są oryginalne i pozwalają na ciekawy dobór kolorów.
Surowe wnętrze nigdy mi nie odpowiada, więc namieszałam i rozcieńczyłam bejce (wcale nie wpadają we fiolet jak na zdjęciu), a potem bardzo rozwodnioną farbą zrobiłam plamy.
Stemple to świetny pomysł na szybkie wykończenie pracy.
Tutaj sprawdziło się kilka motywów z serii pocztowych pieczątek.




czwartek, 27 lutego 2014

Cebule na cebuli

Aby wetrzeć DOBRZE serwetkę należy wybrać miękkie drewno.
Jak myślicie: czy producenci desek do krojenia wybierają właśnie taki gatunek do produkcji desek do krojenia?
No raczej nie.
A powinni! Bo przecież gdyby dobrze kombinowali to miękkie deski szybciej uległyby zniszczeniu i znowu trzeba by kupić nową.
A już to, że nie widzą potrzeb osób wcierających to absolutnie skandal!
Precz z twardymi deskami do krojenia!!!
Odcisk miałam przy tej robocie na palcu (dobrze, że jedną stronę po części wtarła mi Lusi - dziękuję!).
Motyw cebul ładnie się wtopił, ale jakby drzewo było miękkie to efekt byłby o niebo lepszy
i drewniane słoje byłyby dużo lepiej widoczne.
Na błędach się człowiek uczy i teraz będę patrzeć na cebule ku przestrodze, żeby za wcieranki brać się po przemyśleniu czy aby na pewno deska do krojenia jest dobrym materiałem do tego celu... :D



wtorek, 18 lutego 2014

Pisanki z reliefami

Pokażę dziś dla odmiany pisanki, które nazywam całorocznymi, bo mogą zdobić wnętrze
i cieszyć oko nie tylko w święta.
Motywy dam, które namalował Harrison Fisher są najczęściej przeze mnie wybierane w tego typu pracach, bo dobrze komponują się z reliefami, patyną czy ewentualnym złoceniem czy krakiem.
Poza tym są bardzo lubiane przez wszystkich i często wykonuję z ich podobiznami prezenty dla bliższych i dalszych znajomych.



Motyle w turkusie

Herbaciarka częściowo powstała na czerwcowym zlocie, gdzie dane mi było skorzystać z rąk Królowej Szablonów - Issy - dziękuję raz jeszcze!
Serwetka, której użyłam jest jakby stworzona do tego pudełka i pasuje jak ulał.
No może PRAWIE pasuje...
Ale jak coś jest przykrótkawe to dla mnie jest to od razu miejsce, by wstawić coś co się błyszczy. :)
Stąd złote paski na wieczku, dla którego nie wystarczyło do końca motywu.
A skoro złotości na górze to i na bokach przysiadły złote motyle. :)))
Za dużo? A gdzie tam! Dopiero zaczęłam się rozkręcać, bo skoro motyle, to i kolory!
W ruch poszły trzy bejce, które pięknie przenikały przez siebie migrując w różne strony.
Herbaciarka została pobielona, wywoskowana i kiedy już mi się wydawało, że praca została skończona to otwarłam owo pudełko.
Nooo nieee... Goło? U mnie? Nie może być!
No i stąd motyle w środku toże.
Ale dla równowagi bejcę rozwodniłam.
To tak trochę, żeby się obronić, że nie wszędzie jest kolor "na fest" dany ;)
No i na koniec w ruch poszły moje ulubione błyszczące drobiazgi, ale tym razem na WYRAŹNE ŻYCZENIE koleżanek ze zlotu (a jak mi która zaprzeczy to kara będzie, że hej!). 




Komplet po liftingu

Meble nie są łatwym obiektem do ozdabiania z wielu względów.
Po pierwsze: wielkość.
Nieporęczne, zawalate, źle w ręce siedzą, ech... masakra.
Po drugie: przygotowanie.
Mozolne niczym skubanie pierza.
Bo i oczyścić ze starych powłok trzeba, a potem nowe powłoki nałożyć.
Po trzecie: motyw.
Wybór każe patrzeć na siebie w przypadku stołu na gapienie się na wzór przy każdej kawie czy stawianym pasjansie.
Po czwarte: papierologia.
O wycinaniu poszczególnych elementów nie napiszę, bom dama.
Przynajmniej na początku działalności nie napiszę... :D
Po piąte: wykończenie.
Podobnie jak z przygotowaniem.
Mozolne lakierowanie, szlifowanie i lakierowanie, itd, itd...
Kto tego nie zna!

Meble nie są łatwym obiektem do ozdabiania.


Ale są obiektem bardzo wdzięcznym.